łem szczęściem wyśnionem. Miała wrażenie, ze rozwarły się przed nią podwoje, że wejść ma teraz w krainę Oczekiwanego.
Ceremonia się skończyła. Przeszli do zakryjstyi, niemal pustej, gdyż nikogo nie zaproszono na ślub i orszak wyszedł z kościoła.
Gdy ukazali się w bramie kościoła, rozległ się huk tak potężny, że panna młoda drgnęła, a baronowa wydała krzyk. Była to salwa, dana przez wieśniaków; od tej chwili aż do powrotu na zamek ustawicznie rozlegały się wystrzały.
Podano przekąskę dla rodziny, proboszcza miejscowego i jego kolegi z Yport, pana młodego i świadków ślubu, bogatych gospodarzy z sąsiedztwa.
Następnie przechadzano się po ogrodzie, czekając obiadu. Baron i baronowa, ciotka Liza, mer i ksiądz Picot, zaczęli przebiegać aleję mateczki; w alei zaś przeciwległej ksiądz, przechadzając się dużymi krokami, czytał swój brewiarz.
Od drugiej strony zamku dolatywały odgłosy hałaśliwej zabawy wieśniaków, spijających jabłecznik pod jabłoniami. Cała wieś w odświętnych strojach wypełniała podwórze. Chłopcy i dziewczęta uganiali po placu.
Janina i Julian przebyli gaik, następnie zarośla i w milczeniu patrzyli na morze. Jakkolwiek był dopiero sierpień, powietrze było chło-
Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/80
Ta strona została skorygowana.