Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/94

Ta strona została skorygowana.

aby ją bił, gwałcił w dalszym ciągu, męczył pieszczotą ohydną aż do utraty przytomności.
Pozostała tak nieruchoma, wsparta na łokciu, pochylona nad nim, słuchając, jak z nawpół otwartych ust wydobywa się lekki szmer, chwilami przechodzący w chrapanie.
Dzień nadchodził, początkowo mglisty, następnie z każdą chwilą jaśniejszy, różowszy, promienniejszy.
Julian otworzył oczy, ziewnął, wyciągnął ramiona, spojrzał na żoną, uśmiechnął się i spytał:
— Czy dobrze spałaś, moja droga?
Zauważyła, że mówi jej teraz „ty“, i zdumiona odparła:
— Tak. A pan?
Odparł:
— Och, ja doskonale.
I zwróciwszy się do niej twarzą, pocałował ją i zaczął mówić całkiem spokojnie. Rozwijał plan życia, oparty na oszczędności, a słowo to, powtarzając się kilkakrotnie, zadziwiło Janinę. Słuchała, zaledwie chwytając znaczenie słów, patrzyła na niego, a tysiąc rzeczy przelatywało jej przez głowę, nie musnąwszy nawet jej myśli.
Wybiła godzina ósma.
— Trzeba wstać — oświadczył. — Narazilibyśmy się na śmieszność, zostając za długo w łóżku.