opatrując chore. To zresztą jedno z tych małżeństw, które kłócą się od rana do wieczora.
Wszyscy nawrócili do kasyna, skąd słychać było pewne poruszenia publiczności. Na wielkim stole, przed zakładem, rozłożone były przedmioty do wylosowania, które Piotr Martel przy pomocy panny Odelin z Odeonu, małej brunetki, brał i wykrzykiwał numera z zadowoleniem i werwą szarlatana, bawiącego tłum zgromadzony. Markiz w towarzystwie panien Oriol i Andermatta, zbliżywszy się, zapytał:
— Zostaniemy tutaj?... Tu nadto głośno...
Zdecydowano przejść się drogą, prowadzącą wzgórzem z Enval do La Roche Pradière. Ażeby dojść do drogi, poszli najprzód jeden za drugim wązką ścieżką, między winnicami wiodącą. Krystyna szła przodem, krokiem pewnym i bystrym. Od czasu przybycia w te okolice czuła, że żyje jakiemś nowem życiem, nieznanem przed tem, pełnem ruchliwości i zadowolenia. Może kąpiele, sprawiając niedostrzegalną ulgę w równie małych cierpieniach fizycznych organizmu, które bezwiednie, zdaje się, bez żadnej przyczyny, wpływają na humor i usposobienie, uczyniły ją zdolniejszą do wrażeń i odczuwania; może czuła się poprostu ożywioną, podniecana obecnością tego nieznanego jej chłopaka, o żywym umyśle, który przed nią otwierał świat inny.
Krystyna wciągała w siebie powietrze długim
Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/107
Ta strona została przepisana.