Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/111

Ta strona została przepisana.

rysów, widziało się w nich urok pewien, urok pełen mocy, szorstkości, który jednak wydawał się chwilami łagodnym, stosownie do modulacyi jego głosu.
Krystyna, spostrzegłszy po raz pierwszy, jak starannie od stóp do głowy był ubrany, zauważyła:
— Rzeczywiście, jest to człowiek, którego dobre strony jednę po drugiej odkrywać trzeba.
Gontran dopędzał ją, wołając:
— Krystyno, chodź, proszę cię, posłuchać małej Oriol — jest ona tak dziwną, a jednak ma rozum niepospolity. Ojciec potrafił ją nieco rozruszać, — opowiada nam też ciekawe rzeczy. Poczekajmy na nich.
Poczekali chwilkę na markiza, który wkrótce zbliżył się z młodszą panną Oriol, Karoliną.
Opowiadała z dziecinną werwą rozmaite zdarzenia wiejskie, pokazywała naiwność i szorstkość chłopów, imitowała ich giesty, ich ociężałe postacie, powtarzała ulubione ich wyrazy, modulując głos odpowiednio, co nadawało całej postaci, jej kształtnej, ożywionej figurze, całą ruchliwość chłopskiej fizyognomii. Żywe jej oczy połyskiwały, usta, nieco za wielkie, otwierały się szeroko, ukazując szereg pięknych, białych zębów; nos nieco zadarty, nadawał fizyognomii wyraz rozumny, a cała twarz posiadała świeżość kwiatu.