Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/114

Ta strona została przepisana.

który tańczył z całem przejęciem się, całą siłą nóg klasyczną bourrée, jako Owernijczyk czystej krwi.
Orkiestra przestała grać. Taniec ustał. Doktor zbliżył się i ukłonił markizowi.
Ocierał czoło i sapał.
— Jak to dobrze — mówił — być czasem młodym.
Gontran położył mu rękę na ramieniu i z miną złośliwą mówił:
— Nic mi pan nie powiedziałeś, żeś żonaty.
Lekarz przestał ocierać czoło i odpowiedział z pewną powagą:
— Tak, i to nieszczególnie.
— Co pan mówi?
— Nieszczególnie — powtórzył. — Nie rób pan, pókiś młody, nigdy tego głupstwa.
— Dlaczego?
— Dlaczego? Patrz pan, od dwudziestu lat jestem już żonaty i jeszcze nie mogę przyzwyczaić się do tego. Co wieczór, wchodząc do mieszkania, powtarzam: Ta stara jeszcze tu siedzi? Czyż nigdy już się jej nie pozbędę?
Wszyscy zaczęli się śmiać, taką miał minę poważną i stanowczą.
Dzwon hotelowy wołał na obiad, uroczystość była skończoną. Odprowadzono Ludwikę