Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/118

Ta strona została przepisana.

jak pierwszych dni, mniej śmiał się, mniej był szorstki, mniej dobry koleżka, ale bardziej nadskakujący, więcej okazujący szacunku.
Rozmowy ich przybierały charakter poufały i sprawy sercowe traktowały się szeroko. Mówił o uczuciu i miłości, jak człowiek, znający się na rzeczy, który zgłębił wartość pieszczot kobiet, wiedział, ile one przynoszą szczęścia i goryczy.
Ona zachwycona, wzruszona nieco, sama go zachęcała do wyznań, z ciekawością, pełną przebiegłości i pragnień. To, co wiedziała o nim, budziło w niej nieprzezwyciężoną chęć poznania go bliżej, chęć przeniknięcia myślą, oglądania go pośród burz i tajemnic miłości.
Zmuszany niejako przez nią, opowiadał jej codzień po trochu ze swego życia, swoje przejścia, swoje smutki, a wspomnienia te rozpalały jeszcze bardziej chęć podobania się.
Otwierał on przed jej oczyma nieznany jej świat i wyszukiwał słów wymownych, żeby wyrazić delikatność pragnień i oczekiwań, okropność rosnących nadziei, religię kwiatów, gwałtowność nagłych wątpliwości, niepokojących podejrzeń, tortury zazdrości i niewysłowione szaleństwo, spoczywające w pierwszym pocałunku.
Umiał opowiadać to wszystko w sposób bardzo przyzwoity, poetyczny, pociągający, okryty jakąś zasłoną. Jak każdy człowiek, unoszony