stą a dwie w zygzaki, na końcu pierwszej urządzono sztuczne źródło mineralne, niezależnie od głównego, w specyalnie na ten cel wymurowanym, cementowanym rezerwoarze, nad którym się wznosił domek słomiany. Strzegła zaś źródła tego kobieta apatycznie nieruchoma, którą wszyscy nazywali po prostu: Maryą. Spokojna ta Owerniaczka, ubrana zawsze w biały czepiec, w biały, szeroki fartuch, pokrywający w zupełności prawie jej codzienną sukienką, spostrzegłszy gościa, zbliżającego się do źródła, podnosiła się powolnie z siedzenia. Poznawszy zaś, wyszukiwała jego szklanką w małej, oszklonej, ruchomej szafie i zdejmowała ją za pomocą osobnego przyrządu, umocowanego na końcu laski.
Gość, posępny, uśmiechał sią, wypijał wodą, podając szklanką, mówił: dziękuę — i odchodził. Marya zasiadała znowu na swojem krzesełku, wyplecionem słomą i oczekiwała nowego gościa.
A goście nie byli tu liczni. Stacya klimatyczna Enval, od sześciu lat dopiero otwartą była dla chorych i nie miała wcale więcej gości po tych sześciu latach próby, niż pierwszego roku.
Przyjeżdżało ich może około pięćdziesięciu, nęconych przedewszystkiem pięknością okolicy, czarem małej wiosczyny, schowanej w cieniu olbrzymich drzew, których pnie wyrównywały, zdawało sią, wielkości domów i głośnej sławie
Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/12
Ta strona została przepisana.