Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/132

Ta strona została przepisana.

nych, dnie, spędzone w takiej naprzykład chatce? Oni żyliby tam sami, zupełnie sami, we dwoje tylko. A gdyby podobna rzecz była możebną, czyż nie należałoby wszystko porzucić, aby tę myśl zrealizować. Wszak szczęście tak jest rzadkie, tak niepochwytne, tak krótkie. Czyż jest co smutniejszego w życiu, jak wstawać co rano bez jakichś gorących nadziei i pragnień, wypełniać spokojnie zwykłą robotę, pić i jeść z umiarkowaniem i spać spokojnie, jak zmęczone bydlę?
Krystyna myślała istotnie, że byłoby dobrze we dwoje w tym małym domku, schowanym w cieniu drzew, mając naprzeciwko jezioro, prawdziwe zwierciadło miłości! Jakby to było dobrze, gdyby koło nich nie było nikogo, są siadów żadnych, żadnego krzyku żyjącej istoty, żadnego gwaru życia; gdyby była sama tylko z człowiekiem ukochanym, któryby ją ubóstwiał, klęcząc patrzył w nią, zapatrzoną w błękit jeziora i szeptał jej słowa miłości, całując końce jej palców.
Żyliby tam spokojnie, pod drzewami, w głębi krateru, który pochłonąłby ich uczucia i zamknął je w swoich ściśniętych i regularnych granicach. Dla ich oka nie byłoby innego horyzontu, jak zaokrąglone linie brzegów, a dla ich pragnień — tylko długie i nieskończone pocałunki.
— Czyż w istocie są ludzie na świecie, którzyby