takiem szczęściem nasycać się mogli? O, pewnie! Dlaczego nie? Ale dlaczego ona nie wie działa pierwej o tem, że takie chwile istnieć mogą?
Dziewczęta oznajmiły, że obiad gotów. Była już szósta godzina. Obudzono markiza i Gontrana i obaj usiedli po turecku nieco dalej, obok połyskujących w trawie grabek. Obie siostry służyły dalej, panowie, jakby nie zwracali na to uwagi; jedli powoli, rzucając niedojedzone resztki i ogryzione kości kurczęcia do wody.
Przyniesiono szampana; pierwszy korek wystrzelony wszystkich poruszył — tak dziwnym wydał się huk przezeń sprawiony.
Dzień się kończył; powietrze napełniło się świeżością, która ze zmierzchem razem opuszczała się na wodę, drzemiącą w głębi krateru.
Kiedy już słońce zajść miało, niebo pokryło się purpurą, a jezioro wydawało się wielką kadzią, napełnioną ogniem; po zachodzie słońca, kiedy przybrało kolor różowy, jak głownia rozpalona, mająca zagasnąć, jezioro wydawało się kadzią krwi pełną. Nagle na szczytach wzgórza podniósł się księżyc, blady cały na tle jeszcze jasnego nieba. Później, w miarę rozpościerania się zmroku na ziemi, podnosił się do góry połyskujący i krągły ponad kraterem, równie jak i on okrągłym. Zdawało się, że wpadnie doń. A kiedy się już podniósł wysoko na niebie, je-
Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/133
Ta strona została przepisana.