Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/148

Ta strona została przepisana.

— A paralityk? Jak on się miewa? Niepodobna, ażeby się nie wyleczył tem wszystkiem, co analiza wykryła w wodzie!
Ona od kilku dni zapomniała o nim, odpowiedziała mu przeto niejasno:
— Sądzę, że ma się lepiej... zresztą w ciągu ubiegłego tygodnia nie widziałam go nawet... jestem cierpiąca nieco.
Spojrzał na nią uważnie i rzekł:
— Istotnie, wyglądasz nieco blado... Zresztą, kąpiele ci służą — bardzo ci z tem do twarzy... bardzo...
Zbliżył się, pochylił się ku niej i posunął rękę, chcąc ją wpół objąć.
Ale ona odsunęła się w tył z takim ruchem oburzenia, że mąż, jakby zastygł ze zdziwienia, z ręką wyciągniętą, z ustami wysuniętemi naprzód. Po chwilce spytał:
— Co ci jest? Nie można się zbliżyć do ciebie... Upewniam cię, że ci nic złego zrobić nie chcę...
I zbliżył się znowu, z pewną gorączką, z okiem, zapalonem pożądliwością.
— Nie... zostaw mnie... zostaw... — mówiła niewyraźnie Krystyna — zdaje się... ja sądzę, że jestem w stanie...
Wymówiła to umyślnie jakimś szalonym bólem popychana, nie myśląc o tem wcale, powiedziała dla tego jedynie, aby uniknąć jego