Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/152

Ta strona została przepisana.

Zobaczymy, który z nas dwóch bardziej pożałuje pańskiego postanowienia.
Lekarz, urażony, powstał i ukłonił się z wyszukaną grzecznością.
— Ja, panie — rzekł — nie wątpię o tem. To, co zmuszony byłem dziś uczynić, jest mi przykrem pod każdym względem, ale nie waham się nigdy, ile razy mam do wyboru między interesem a sumieniem.
Po tych słowach wyszedł. We drzwiach zetknął się z markizem, wchodzącym z listem w ręku. Znalazłszy się sam na sam z zięciem, markiz de Ravenel zawołał:
— Patrzaj, mój kochany, spotkała mnie bardzo nieprzyjemna sprawa z powodu twojej omyłki. Doktor Bonnefille, urażony, że zawezwałeś do Krystyny jego kolegę, przysłał mi notę z bardzo suchym dodatkiem, że nadal na jego doświadczenie nie mam co liczyć.
Andermatt wybuchnął gniewem; chodził po pokoju, ożywiał się i mówił, gestykulował, gniewał się tym nieszkodliwym gniewem, którego nikt na seryo nie brał. Wykrzykiwał swoje argumenty. Koniec końców, czyja wina? Markiz sam przywołał przecie tego osła Bonnefille’a, nie uprzedziwszy nawet Andermatta, który był przecie poinformowany, dzięki jego lekarzowi z Paryża, o względnej wartości trzech szarlatanów z Enval.