Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/155

Ta strona została przepisana.

jak gdyby w nich coś nowego, nieznanego przedtem odkryła, coś nadzwyczajnego, co było dla niej zbawieniem, pociechą, uspokajało ją wobec własnego sumienia. Jakiś gwałtowny wybuch energii podniósł ją na nogi; w jednej chwili powzięła postanowienie. Podniósłszy się, poczęła zbierać i układać włosy, szepcząc do siebie:
— Mam kochanka — stało się... mam kochanka...
Ażeby umocnić samą siebie, ażeby się po zbyć wszelkich cierpień, postanowiła z pewną namiętną stanowczością kochać go gorąco, oddać mu swoje życie, szczęście, poświęcić mu wszystko; była to wygórowana moralność zwalczonego, ale uczciwego serca, które w nowej miłości szuka oczyszczenia.
Przez mur, oddzielający ich, posyłała mu pocałunki. Wszystko się skończyło; oddawała się mu bez żadnych zastrzeżeń, tak, jak się od daje Bogu. Dziecko, trochę przebiegłe i wabiące, ale jeszcze bojaźliwe i drżące, zniknęło nagle, a zrodziła się kobieta, zdecydowana na cierpienia, zrezygnowana, silna w przedsięwzięciu.
Słyszała, że ktoś drzwi otwiera, ale nie odwróciła się, domyślawszy się obecności męża, jak gdyby się w niej budził nowy jakiś zmysł przeczucia.
— Będziesz prędko gotowa? — spytał mąż. —