Markiz i Gontran rozmawiali o przyszłej stacyi, bezwiednie jakoś ulegając zachwytom Willa. Rozmawiali o charakterze bankiera, o jego rozumie, pewności jego sądu, nieomylności jego metody brania się do interesu, śmiałości i stanowczości jego charakteru. Teść i szwagier wobec niechybnego powodzenia, którego obaj byli pewni, cieszyli się z małżeństwa Krystyny.
Krystyna i Paweł tak byli sobą zajęci, że zdawało się uwagi na to nie zwracali wcale.
Markiz zwrócił się do córki:
— Ha, kochanie, z czasem możesz się stać jedną z najbogatszych kobiet we Francyi i będą twoje imię wymawiać, jak Rotszyldów. Prawdziwie, Will jest niepospolitym człowiekiem, potężną inteligencyą.
Nagle w sercu Pawła odezwało się gwałtowne uczucie zazdrości.
— Znam ja dobrze — rzekł — inteligencye tych wszystkich fabrykantów afer. U nich w głowie jedna tylko rzecz: pieniądze! Wszystkie myśli, które my poświęcamy pięknu, cały czas tracony przez nas niejednokrotnie na zachcianki, wszystkie chwile, poświęcone rozrywkom i przyjemnościom, cały zapał i potęga miłości, boskiej — oni to wszystko używają na poszukiwanie złota, na myślenie o tem, na gromadzenie go. Człowiek prawdziwie rozumny, żyje dla wszystkiego, co daje rozkosz bezinteresowną miłości —
Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/162
Ta strona została przepisana.