Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/165

Ta strona została przepisana.

rozpięła się, jakby po podróży jakiejś, po jakiejś strasznej i długiej walce.
Spostrzegłszy teścia, zawołał:
— Zwycięztwo! Stało się! Ach, co za dzień, moi kochani! Ten stary lis wymęczył mnie!
Począł opowiadać, co robił i jakie miał kłopoty.
Ojciec Oriol okazał się z początku tak nieprzystępnym, że Andermatt wyszedł z niczem, układy były niemożebne. Potem zawołano go z drogi. Chłop nie chciał sprzedawać ziemi, ale oddawał ją do dyspozycyi stowarzyszenia z prawem ponownego objęcia w posiadanie, gdyby stowarzyszenie upadło. W razie zaś powodzenia żądał w połowie zysków.
Bankier musiał mu wykazać liczbami na papierze, że wartość ziemi w chwili obecnej nie przenosiła osiemdziesięciu tysięcy franków, a stowarzyszenie będzie musiało włożyć odrazu milion.
Owernijczyk utrzymywał, że powinien być wynagrodzonym nadwartością, jakiej ziemia nabierze wskutek pobudowania zakładów i hoteli, wydaje mu się więc słusznem żądanie procentów od wartości w danej chwili, a nie od wartości poprzedniej.
Ostatecznie zgodzono się na to, że ojciec Oriol ustępuje stowarzyszeniu grunta, ciągnące się wzdłuż strumienia, t. j. te wszystkie, gdzie