tem mogę zarobić trochę... Trzeba dziś jeszcze wracać do Paryża.
Markiz zdziwiony, zawołał:
— Jakto? dziś wieczorem?
— Tak, kochany teściu; muszę przygotować stanowczą umowę, a tymczasem p. Aubry Pasteur będzie tu robić poszukiwania. Muszę także uregulować interesa, ażeby po dwóch tygodniach przystąpić do roboty. Nie mam ani godziny do stracenia. Przy sposobności jednak uprzedzam, że pan wejdziesz do rady administracyjnej, gdyż ja muszę mieć tam poważną większość. Panu i Gontranowi dam po dziesięć akcyj.
Gontran począł się śmiać:
— Dziękuję, mój kochany. Mogę je przecież odsprzedać... za pięć tysięcy franków, któreś mi pan winien.
Andermatt nie żartował nigdy w ważnych sprawach, zauważył więc sucho:
— Jeżeli pan takich rzeczy nie traktuje poważnie, poszukam sobie kogo innego.
Gontran, zaniepokojony, przestał się śmiać.
— Ależ nie, mój kochany... pan przecież wiesz, że jestem zawsze na pańskie usługi.
Andermatt zwrócił się do Pawłaz:
— Mój drogi panie, jeżeli chcesz mi wyświadczyć przyjacielską usługę — proszę także wziąć dziesięć akcyj z tytułem administratora.
Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/167
Ta strona została przepisana.