Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/168

Ta strona została przepisana.

Paweł, z ukłonem, odpowiedział:
— Pan mi pozwoli nieprzyjąć tak zaszczytnego obowiązku, ale gotów jestem włożyć w interes, który wydaje mi się doskonałym, sto tysięcy franków. Jest moim obowiązkiem prosić pana o tę przyjacielską usługę.
William, zachwycony, ujął go za ręce; takie zaufanie podbiło go zupełnie. Zresztą, uczu wał on zawsze jakąś chęć nieprzepartą ściskania ludzi, którzy mu do jego interesu dostarczali pieniędzy.
Krystyna, wzruszona, poczerwieniała. Zdało się jej, że to ją kupiono i sprzedano. Gdyby Paweł jej nie kochał, czyżby ofiarował był sto tysięcy franków mężowi? Z pewnością nie. Ale nie powinien był przynajmniej traktować tego interesu w jej obecności.
Zadzwoniono na obiad. Wszyscy ruszyli do hotelu. Kiedy już siedzieli przy stole, Andermatt, zwróciwszy się do p. Aubry-Pasteur, rzekł:
— Pan mi wybaczy, że o interesie śmiem mówić przy obiedzie, ale ponieważ natychmiast jadę do Paryża, a czas nagli — więc muszę. Czybyś się pan nie zgodził robić poszukiwania większej ilości wody?
Inżynierowi to pochlebiło, zgodził się więc, a pośród ogólnej ciszy obaj układali wybitniejsze punkty, mających się rozpocząć natychmiast poszukiwań. Wszystkie kwestye były przedys-