między niemi. Starsza śmiała się na całe gardło z żartów młodego człowieka, który ożywiał się w rozmowie i sam przed sobą formował zdanie — jedno z tych zuchwałych, tajemnych — które mężczyźnie często przychodzą do głowy, ile razy zetknie się z kobietą pożądaną.
Po skończonym obiedzie, w salonie, Paweł zbliżył się na chwilę do Krystyny.
— Pragnąłbym widzieć cię wieczorem, dziś, zaraz, gdyż nie jestem pewny, czy prędko bedziemy sami.
— Słuchaj — ciągnął dalej — będę cię czekać na drodze do La Roche Predière, przed wioską, pod kasztanami. Nikt twej nieobecności nie dostrzeże. Przyjdź powiedzieć mi, do widzenia, bo jutro już się rozłączymy.
— Za kwadrans będę tam odrzekła.
On wyszedł, ażeby chwili dłużej nie bawić pośród tego tłumu, który go niecierpliwił tylko.
Poszedł ścieżką pomiędzy winnice, tą samą, którą niegdyś szli oboje, patrząc na Limagne po raz pierwszy. Wkrótce doszedł do wielkiej drogi. Był sam i czuł się takim samotnym na świecie! Nieskończona, nieprześcignięta okiem równina, powiększała w nim jeszcze niewidzialnie uczucie osamotnienia. Zatrzymał się, jak raz w tem miejscu, na którem niegdyś deklamował jej wiersze Baudelaire’a o pięknie. Jakże mu się to wydało dawno. Godzina po godzinie
Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/186
Ta strona została przepisana.