Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/195

Ta strona została przepisana.

dozorca więzień pozdrowił go po wojskowemu; drugi nachylił się, jak ubogi po jałmużnę.
Andermatt spytał:
— Czy pan inspektor jest tutaj?
— Tak, panie prezesie — odpowiedział dozorca — wszyscy panowie już się zgromadzili.
Bankier wszedł do przedpokoju, pośród dziewcząt i chłopców kąpielowych, stojących z uszanowaniem, powrócił na prawo, otworzył drzwi i ujrzał w pokoju, o wyglądzie poważnym, pełnym ksiąg i posągów ludzi nauki, zgromadzoną całą Radę administracyjną: swego teścia markiza, szwagra Gontrana, Oriola z synem, odzianych z pańska, w surduty, tak długie, że wyglądały, jak reklamy, z magazynów żałoby, Pawła Bretigny i doktora Latonne.
Po szybkiem przywitaniu się, Andermatt usiadł.
— Pozostaje nam — rzekł po chwili — uregulować kwestyę nazwy źródeł. Pod tym względem jestem zupełnie innego zdania, jak pan inspektor. Doktor proponuje nadać trzem naszym głównym źródłom imiona trzech znakomitości medycznych, obecnych w Enval. W istocie, byłaby to grzeczność, wzruszająca ich i podbijająca niejako ostatecznie, ale w ten sposób odsunęlibyśmy od siebie zupełnie tych światłych kolegów-profesorów, którzy jeszcze nie odpowiedzili na nasze zaprosiny, a których musimy