odbijały się daleko na białej drodze. Doktor Latonne zwrócił się do Pawła, który dopiero wczoraj przybył na tę uroczystość:
— Zatrzymałem kochanego pana, ażeby mu pokazać coś, od czego się cudów spodziewam — jest to mój instytut leczniczy gimna styki automatycznej.
Wziął go pod ramię i poszli. Zaledwie we szli do przedpokoju, chłopiec kąpielowy zatrzymał lekarza:
— Pan Riquier oczekuje płukania.
Doktor Latonne ganił roku zeszłego tak zwane płukanie żołądków, chwalone i polecane przez doktora Bonnefille w zakładzie, którego był inspektorem. Czas zmodyfikował jego opinie, a sonda Baraduc’a stała się narzędziem tortury w ręku nowego inspektora, który ją w każdy kanał pokarmowy pakował z radością dziecinną.
— Widziałeś pan kiedy — zapytywał Pawła Bretigny — jak się odbywa podobna operacya?
— Nie, nigdy.
— Chodź więc pan — zaręczam panu, że to arcyciekawe.
Weszli więc do sali tuszów, gdzie Riquier, ów człowiek o ceglastej twarzy, siedział w fotelu drewnianym.
Podobny do jakiegoś skazańca dawnych czasów, ściśnięty, zamknięty w kamizelkę z gumowanej materyi, uniemożebniającej ruch, która
Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/197
Ta strona została przepisana.