Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/207

Ta strona została przepisana.

— Jeżeli pan jesteś więcej teraz chory, to pana wina. Ale, jeżeli mnie pan posłuchasz, ja obowiązuję się wyleczyć pana w piętnastu lub dwudziestu kąpielach. Przyjdź pan do mnie za godzinę do zakładu, kiedy się wszyscy rozejdą — załatwimy tę sprawę. A tymczasem — proszę milczeć.
Stary zrozumiał. Zamilczał, a po chwili milczenia odpowiedział:
— Spróbuję jeszcze. Obaczymy.
Andermatt, wziąwszy pod rękę obu Oriolów, żywo oddalił się z nimi na stronę, a ojciec Klaudyusz leżał wyciągnięty na ziemi, między kulami, na skraju drogi, przewracając oczami do słońca.
Tłum ciekawych cisnął się koło niego. Panowie zapytywali go o coś, ale on nie odpowiadał wcale, jakby nie słyszał, lub nie rozumiał; ciekawość ta, niepotrzebna mu już wcale, poczęła go nudzić, zaczął śpiewać sobie pod nosem, fałszywym głosem, jakąś piosnkę w niezrozumiałym patois.
Więc tłum powoli rozchodzić się począł. Pozostało przy nim tylko kilkoro dzieci, stojących naprzeciwko i dłubiących w nosie.
Krystyna zmęczona, poszła do siebie odpocząć, a Paweł i Gontran spacerowali w nowym parku pośród licznych gości. Nagle, spostrzegli