— Przeciwnie, chwila wybrana bardzo dobrze. Nie mówię z tobą pośród ogni sztucznych, ale przed balem... Twoja pozycya jest taką: ty nie masz nic oprócz długów i nigdy nie będziesz miał nic więcej oprócz długów...
Gontran zauważył poważnie:
— Mówisz mi to nieco za ostro.
— Może — dlatego, że trzeba. Słuchaj: przejadłeś część majątku, która ci się dostała po matce... ale nie mówmy o tem.
— Nie mówmy...
Co do twego ojca, posiada on trzydzieści tysięcy franków renty, to znaczy kapitał, mniej więcej, około ośmiu kroć sto tysięcy franków. Twoja część z czasem mogłaby wynosić około połowy tego. Mnie jesteś winien sto dziewięćdziesiąt tysięcy franków, oprócz tego, jesteś dłużny lichwiarzom...
Gontran rzekł wyniośle:
— Żydom, powiedz.
— Dobrze, niech będzie żydom, chociaż w ich liczbie jest skarbnik św. Sulpicyusza, który posługiwał się księdzem, jako pośrednikiem między nim a tobą... ale o takie bagatele spierać się nie będziemy... Jesteś więc dłużny rozmaitym lichwiarzom, izraelitom i katolikom, mniej więcej, tyleż. Przypuśćmy jednak, że tylko sto pięćdziesiąt tysięcy — najmniej. Co wszystko
Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/216
Ta strona została przepisana.