— Już z pół godziny to się ciągnie — mówił dalej. — Wszyscy już zwrócili na to uwagę. Ale widocznie to się podoba dziewczynie.
Po chwili milczenia, dodał:
— Takie dziecko, to prawdziwa perła: dobra, wesoła, prosta, szczera, prawa, — jednem słowem, dzielne stworzenie. Ona dziesięć razy więcej warta, niż starsza. Znam ją od dzieciństwa, obie dziewczyny. A jednak ojciec woli starszą, dlatego, — że ona jest więcej... więcej... chłopką że się tak wyrażę. Mniej szczera...
bardziej oszczędna... więcej chytra... i bardziej zazdrosna... Ale w każdym razie i to dobra dziewczyna — nie mam zamiaru wcale nic złego o niej powiedzieć... ale jakoś mimowoli nasuwa się porównanie... a po dokonanem porównaniu, sądzę... tak, jak zwykle.
Walc się skończył. Gontran zbliżył się do przyjaciela, a spostrzegłszy doktora, zwrócił się ku niemu:
— Ach! widzę, że personal medyczny w Enval zwiększył się. Mamy tu doktora Mazelli, który walcuje wybornie i małego, starego pana Black, który, zdaje się, być w najlepszych stosunkach z niebem.
Ale dr Honorat okazał się dyskretnym: nie lubił sądzić swoich współkolegów.
Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/226
Ta strona została przepisana.