Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/24

Ta strona została przepisana.

Podniósł się, ukłonił i wyszedł z taką szybkością, ze wszyscy pozostali zdziwieni. Była to jego metoda, jego szyk, jego właściwość. Wydawało mu się, że jest to w bardzo dobrym tonie i wywołuje wielkie wrażenie na chorych.
Pani Andermatt pobiegła do lustra przypatrzyć się i śmiejąc się szalonymi wybuchami śmiechu wesołego dziecka, wołała:
— Ach, jacy oni zabawni! jacy śmieszni! Może jest jeszcze jeden, chcę go oglądać na tychmast! Will, idź, przyprowadź mi go! Musi być koniecznie jeszcze trzeci, chcę go widzieć!
Mąż zdziwiony pytał:
— Jakto — trzeci? Po cóż trzeci?
Markiz się tłómaczył, gdyż obawiał się trochę swego zięcia. Opowiedział więc, że doktora Bonnefille, który niedawno przyszedł do niego, przedstawił Krystynie w celu zasięgnięcia jego rady, gdyż sam posiadał wielkie zaufanie do wytrawnego, starego lekarza krajowca, który to źródło odkrył.
Andermatt wzruszył ramionami i powiedział, że jedynie tylko doktor Latonne obejmie kuracyę żony; markiz zaś trochę zaniepokojony, przemyśliwał nad tem, jakby ułożyć rzecz całą, aby nie obrazić starego lekarza.
Krystyna spytała:
— Czy Gontran jest tutaj? — Był to jej brat.
Ojciec odrzekł: