Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/240

Ta strona została przepisana.

znowu myśleć o tem, co jej tak serce wzruszało.
Zasnąć nie mogła jednak. Czy go kochała? O, nie jeszcze. Ale kochać mogła, bo się jej podobał. Jeżeli on pokocha ją bardzo, szalenie, tak, jak się na świecie kocha, ożeni się z nią niezawodnie.
Urodzona w domu chłopskim, chociaż wychowana w klasztorze w Clermont, zachowała pewną skromność i pokorę chłopki. Zdawało się jej, że wyjdzie zamąż może za notaryusza, za adwokata, lekarza, ale nigdy jej nie postało w myśli, że zostać może wielką damą światową, że się ozdobić może szlacheckim tytułem męża. Ledwie kilka minut śmiała myśleć o tem, po przeczytaniu jakiegoś romansu, myśl ta jednak odlatywała zaraz, jak sen, jak chimera. Dziś właśnie to marzenie, nieprzewidziane, powołane do życia kilkoma nieostrożnemi słowami siostry, zbliżało się do niej, jak żagle okrętu, które wiatr wydymał.
Z każdem westchnieniem, szeptała sama do siebie: Hrabina de Ravenel. Oczy jej, przysłonięte powiekami, oświecało, zda się, jakieś widzenie. Widziała pięknie oświetlone salony, piękne, uśmiechnięte damy, powozy, oczekujące na nią przed gankiem pałacu, służbę w liberyi, pochylającą się przed nią.
Czuła gorąco w łóżku; serce jej biło mocno.