Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/242

Ta strona została przepisana.

Kiedy zeszła na śniadanie, trochę rozdrażniona, siostra ją zapytała:
— Co dzisiaj myślisz robić?
— Przecież dziś jedziemy powozem do Royal z panią Andermatt?
— W takim razie — odrzekła Ludwika — ty jedziesz sama. Ale po tem, com ci mówiła, zrobiłabyś lepiej...
Karolina przerwała jej mowę:
— Nie pytam cię wcale o radę... Nie wtrącaj się do tego, co do ciebie nie należy.
Więcej ze sobą nie mówiły.
Przyszli ojciec Oriol i Jakób i za stołem usiedli. Stary spytał natychmiast:
— Co wy dzisiaj robicie, dziewczęta?
Karolina, nie czekając wcale na odpowiedź siostry, rzekła:
— Ja jadę do Royal z panią Andermatt.
Obaj — ojciec i syn — spojrzeli na siebie z zadowoleniem, a ojciec rzekł z uśmiechem zachęcającym, który miał zawsze na ustach, ile razy robił dobry interes:
— Dobrze, dobrze.
Więcej ją dziwiło to zadowolenie wewnętrzne, jakie spostrzegła w ich twarzy, jak niezadowolenie Ludwiki, więc sama siebie zapytywała z niepokojem:
— Czy oni już o tem mówili ze sobą?
Natychmiast po skończonym obiedzie, po-