rzenie, jak twoje, kiedy za markę pocztową żądają cztery susy, opanowuje mnie, kiedy żądają dwadzieścia franków za parasolkę, wartającą tylko piętnaście. Rozumiesz pan to? Protestuję gorąco przeciwko tolerowanemu wstrętnemu złodziejstwu kupców, służby, furmanów. Protestuję przeciwko niesumienności handlowej całej waszej rasy, która nas nienawidzi. Ja płacę napiwek, stosownie do usługi mi oddanej, ale nie napiwek fantazyjny, który wy rzucacie, nie wiedząc dlaczego, który wynosi od dziesięciu do stu susów, zależnie od kaprysu lub od humoru. Rozumiesz?
Gontran powstał i uśmiechając się delikatnym ironicznym uśmiechem, z którym mu było bardzo do twarzy, rzekł:
— Tak, mój kochany, rozumiem i przyznaję ci zupełną racyę, tembardziej, że mój dziad, stary markiz de Ravenel de Léandre, nic prawie memu biednemu ojcu nie zostawił, skutkiem tylko złego przyzwyczajenia, które posiadał; — nigdy od kupca nie brał reszty, płacąc za kupiony przedmiot. Wydawało mu się to niegodnem szlachcica, więc płacił zawsze okrągłą sumę, dawał zawsze całkowitą monetę.
Rzekłszy to, Gontran z miną pełną zadowolenia wyszedł z pokoju.
Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/256
Ta strona została przepisana.