Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/277

Ta strona została przepisana.

— O, nie tak prędko! Ja upadnę... Niech pan nie szaleje... upadnę!
Natknęli się na blok lawy i zadyszani za trzymali się przy nim.
— Trzeba wejść do wnętrza — rzekł Gontran — i puścił przed sobą dziewczynę.
Kiedy już znaleźli się wewnątrz groty, odezwał się:
— Jest to chwila do oświadczenia się pani.
Spojrzała nań zdziwiona:
— Do oświadczenia się? Mnie?...
— Tak... w kilku słowach: znajduję panią zachwycającą.
— Trzeba to było siostrze powiedzieć...
— O, pani wie doskonale, że ja się nie oświadczę siostrze pani.
— Żartuje pan.
— Nie. Pani nie byłaby kobietą, gdyby nie zrozumiała tego, że nadskakiwałem siostrze jedynie dlatego, aby wiedzieć, co pani o tem myśli? Jaką twarz dostrzegę u pani? Ujrzałem okropną! O, jakże byłem szczęśliwy! Wtedy i ja starałem się okazać pani wszelkimi sposobami, co myślę.
Nigdy jeszcze do niej w ten sposób nikt nie przemawiał. Czuła się zmieszaną, zachwyconą, serce miała pełne radości i dumy.
On ciągnął dalej:
— Wiem, że dla siostry pani byłem zbyt