Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/285

Ta strona została przepisana.

wykrętom i haniebnym skrupułom, jakie się wylęgają w duszach ludzkich.
Gdy Krystyna go zapytała:
— Co odpowiedział Gontran? — wyjąkał w odpowiedzi:
— Mój Boże, on teraz woli starszą i zdaje mi się, że z nią chce się ożenić. Gdy zaś usiłowałem czynić mu przedstawienia w tym kierunku, zamknął mi usta wynurzeniami niepokojącemi odnośnie do nas obojga.
Krystyna upadła na krzesło i szeptała:
— Mój Boże, mój Boże!
Na to wszedł Gontran, gdyż właśnie dzwoniono do stołu, złożył wesoło pocałunek na jej czole i zapytał:
— Jak ci się powodzi siostrzyczko, nie jesteś bardzo znużoną?
Następnie uścisnął rękę Pawłowi i zwrócił się do Andermatta:
— Powiedz mi, perło wszystkich szwagrów i przyjaciół, powiedz przecież raz, ile jest wart stary osioł, który nieżywy leży na gościńcu?

IV.

Andermatt i doktor Latonne przechadzali się przed kasynem na tarasie, ozdobionej pięknemi marmurowemi wazami.