Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/292

Ta strona została przepisana.

Karolinę, Zazdrość, jaka między niemi się rozbudziła od chwili, gdy stał się grzecznym dla Karoliny, wzrosła do nienawiści u starszej ze sióstr, a u młodszej zmieniła się w uczucie pogardy.
Ludwika miała w swym sposobie zachowania się, aczkolwiek wobec Gontrana zdawała się zachowywać pewną powściągliwość, coś bardziej kokieteryjnego, aniżeli siostra z jej całem pogodnem, pełnem swobody obejściem. Karolina była do głębi serca zasmuconą, ale przez dumę skrywała swe cierpienie i zdawało się, jak gdyby nic nie dostrzegała i przychodziła z całym spokojem na wszystkie schadzki u pani Honorat. Nie chciała odmawiać z obawy, aby jej nie posądzono, że odczuwa jakąś boleść z powodu, że musiała ustąpić miejsca siostrze.
Gontran był dumny ze swego dzieła i bynajmniej się z niem nie ukrywał, a nawet zwierzał się z tem Pawłowi. Paweł znajdował to komicznem i śmiał się. Zresztą postanowił od chwili owej ostrej wymiany słów z przyjacielem nie zajmować się więcej jego sprawami. Czasami pytał sam siebie, pełen niepokoju: „Czy on też domyśla się czegokolwiek o mnie i o Krystynie?
Znał on zbyt dobrze Gontrana, aby nie wiedzieć, że jego przyjaciel należy do tych, którzy umią przymknąć oko na stosunek swej siostry. Ale