pierwsze oznaki miłości. Idąc przez ulicę, myśłał o jej oczach, o dźwięku jej głosu, o jej uśmiechu, o jej całej postaci, a nawet kolorze jej sukni. Mówił do siebie: Wiem, że jestem szalony, że to nie ma żadnego sensu, znam się już dostatecznie — powinienbym raczej wrócić do Paryża. Wszak, u dyabła, to jest przecież młoda dziewczyna, z nią nie mogę rozpoczynać stosunku!
Był całkiem wzburzony, usiłując zwalczyć skrupuły, jakie jeszcze się w nim budziły. Gontran mówił o nim: „Paweł. — to koń rozbiegany, który ma zawsze w siodle jakąś miłostkę; z chwilą, kiedy jednę z siebie zrzuci, ma już zaraz inną na jej miejsce.“
Bretigny zauważył nagle, że wieczór już zapadł. Chodził długo i wrócił do domu. Gdy przechodził obok nowego zakładu, spostrzegł tam Andermatta i obydwie Oriolki, które właśnie zmierzały ku winnicom w celu odmierzenia ich. Po ruchach ich poznał, że toczyli bardzo ożywioną rozprawę.
W godzinę potem wszedł Wilhelm do salonu, gdzie była zgromadzona cała rodzina i odezwał się do margrabiego:
— Mój kochany teściu, donoszę ci niniejszem, że twój syn Gontran za sześć do ośmiu tygodni poślubi pannę Ludwikę Oriol.
Margrabia był wprost przerażony.
Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/302
Ta strona została przepisana.