pytaniami, co robił cały dzień, wynajdywał historye, których z natężoną słuchała uwagą, aby dociec, czy on przypadkiem nie myśli o jakiej innej kobiecie. Była zazdrosną, sama nie wiedząc o kogo. Zazdrosną była o kobiety, które przechodziły pod jej oknami, a które wydawały jej się pięknemi, nie wiedząc zgoła, czy Bretigny kiedykolwiek z niemi mówił.
Rzucała mu pytanie:
— Czy widziałeś pan bardzo piękną kobietę, brunetę, wysmukłą, którą przed chwilą widziałam przechodzącą, musiała zapewne w tych dniach przyjechać?
Gdy jej odpowiadał:
— Nie, nie znam jej! — podejrzywała go, że kłamie, bladła i mówiła:
— Ależ musiałeś pan ją widzieć! Wydawała mi się bardzo ładną!
Był zdumiony jej uporem:
— Przysięgam pani, że jej nigdy nie widziałem, ale będę się starał zobaczyć ją.
Ona zaś myślała sobie: To ta niewątpliwie!
Była też niekiedy przekonaną, że on ma jakiś tajemny romans, gdzieś w okolicy, że przedmiot swej miłości z Paryża, może ową aktorkę sprowadził sobie i wypytywała wszystkich, swego ojca, brata, męża o wszystkie młode interesujące kobiety, o których w Enval wiedziano.
Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/309
Ta strona została przepisana.