Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/321

Ta strona została przepisana.

tać komuś córkę dlatego, że się chce mieć pieniądze. Przeklęty oszust!
I w długich, jednym tchem wyrzuconych zdaniach wykrztusił wszystko, co miał na sercu. Nie mógł się uspokoić z powodu posagu, jaki musiał oddać starszej córce, z powodu winnic, które przeszły w inne ręce. Domyślał on się teraz stanu majątkowego Gontrana i zrozumiał, podstęp Andermatta, a nie myśląc wcale o niespodzianie nań spadłych pieniądzach, które zawdzięczał bankierowi, wylewał całą swą żółć i całą utajoną nienawiść przeciw tym zbrodniarzom, którzy go pozbawili spokojnego snu w nocy. Wyglądało to w jego ustach tak, jakgdyby Andermatt, jego rodzina i jego przyjaciele go obrabowali, jemu cośkolwiek zabrali, jego grunta, jego źródła, albo jego córkę i zarzuty te ciskał Pawłowi w twarz, oskarżając, że sięga po jego majątek, że jest oszustem, który chce pojąć Karolinę, aby dostać grunta.
Ale tamten, który już stracił cierpliwość, huknął na niego:
— Przeklęta brudota! Ja jestem bogatszym od pana, ja panu jeszcze mogę dać pieniędzy, rozumiesz pan!
Stary milczał, niedowierzając, ale uważał dobrze i po chwili w tonie nieco uspokojonym rozpoczął swe skargi na nowo.
Teraz znowu odpowiadał Paweł, a czując