się skrępowanym sytuacyą, której sam był sprawcą, oświadczył, że chce poślubić Karolinę zupełnie bez posagu.
Stary Oriol trząsł głową, kazał sobie to jeszcze raz powtórzyć, nie mogąc tego pojąć. Dla niego Paweł był ciągle jeszcze gołym łowcą posagowym, a gdy Bretigny zniecierpliwiony oświadczył mu:
— Ależ, stary ośle, ja mam przeszło sto dwadzieścia tysięcy franków renty, słyszysz pan, jest to dochód od trzech milionów!... — zapytał nagle:
— Czy chciałbyś pan to zeznać na piśmie?
— Zapewne, że mogę zeznać.
— I nazwisko swoje także pan pod tem podpisze?
— Tak jest, podpiszę moje nazwisko.
— Na stemplowym papierze?
— Tak, tak, na stemplowym.
Na to stary wstał, otworzył szafę, wyjął z niej dwa arkusze stemplowego papieru, odszukał umowę, jaką przed kilku dniami zawarł z Andermattem, i wystawił szalone przyrzeczenie małżeństwa, w którem wymienił cyfrę trzech milionów, jakie narzeczony gwarantuje, poczem Bretigny musiał na tem podpis swój położyć.
Paweł, gdy znalazł się na dworze, wydawało mu się, że ziemia kręci się dokoła niego. Był więc chcąc nie chcąc zaręczonym skutkiem
Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/322
Ta strona została przepisana.