— Doktor Latonne wziął kapelusz i odchodząc, odezwał się:
— Jest tu jeszcze jedna nowina, która obiega w zdrojowisku. Czy to prawda, że pański przyjaciel Paweł żeni się z Karoliną Oriol?
Andermatt drgnął ze zdziwienia:
— Bretigny? Ach, któż to panu mówił?
— Tenże sam Piotr Martel, który o tem dowiedział się z ust starego Oriola. Twierdził on, że jego przyszły zięć ma trzy miliony majątku.
Andermatt nie wiedział już co o tem sądzić:
— Mój Boże, to jest możliwe, od pewnego czasu istotnie ogromnie uganiał się za nią. W takim razie całe Enval byłoby nasze — caluteńkie Enval. Muszę to bezzwłocznie sprawdzić.
Poszedł za doktorem, ażeby Pawła jeszcze przed śniadaniem zastać. Gdy przyszedł do hotelu, powiedziano mu, że żona kilka razy o niego się pytała. Zastał ją jeszcze w łóżku, rozmawiającą z ojcem i bratem, który z roztargnieniem przerzucał gazetę. Czuła się bardzo cierpiącą i była niespokojną, ogarniała ją jakaś obawa, z której nie zdawała sobie sprawy. A przytem przyszła jej do głowy pewna myśl, która przy jej stanie potęgowała się w niej coraz więcej. Chciała zasięgnąć porady u doktora Blacka. Ponieważ zwykle dokoła siebie słyszała dowcipy o doktorze Latonne, straciła wszelkie zaufanie do niego
Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/326
Ta strona została przepisana.