Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/336

Ta strona została przepisana.

niej, jakaś chłopka. Nie śmiała jej o to zapytać. Kogóź zresztą mogła zapytać?
Nagle drzwi się otworzyły i wszedł jej mąż, a widząc ją z otwartemi oczami, zbliżył się do niej:
— Czy ci lepiej, duszko?
— Tak, dziękuję ci!
— Nabawiłaś nas wczoraj niemało strachu, ale teraz niebezpieczeństwo wszelkie już minęło. Z twojego powodu jednak jestem w wielkim kłopocie. Telegrafowałem do naszej przyjaciółki, pani Icardou, która miała być tutaj przy twoim połogu, o twojem rozwiązaniu i prosiłem, aby natychmiast przybyła. Ale ona jest teraz przy swoim siostrzeńcu, który zachorował na szkarlatynę. Ty zaś nie możesz przecież pozostać bez opiekunki, opiekunki cokolwiek delikatniejszego obejścia. A że jedna z pań tutejszych oświadczyła się z gotowością pielęgnowania ciebie i dotrzymywania ci towarzystwa, więc przyjąłem jej propozycyę. Jest to pani Honorat.
Krystyna przypomniała sobie nagle o tem, co mówił doktor Black. Ogarnęła ją jakaś dziwna bojaźń, pod wpływem której szeptała:
— O nie, nie; każda inna tylko nie ta!
Wilhelm nie mógł tego pojąć i odparł:
— Wiem, że ona jest cokolwiek prostą i rubaszną, ale brat twój bardzo ją lubi, a ona była mu bardzo użyteczną. Pozatem utrzymy-