— Podaj mi na chwilę córkę.
Wilhelm przyniósł jej podobnie jak wczoraj dziecko, ucałował je czule i położył na poduszce. A ona zupełnie tak samo jak wczoraj poczuwszy przez bieliznę na swoich policzkach ciepło nieznanego małego ciałka spowiniętego w poduszki, uspokoiła się odrazu. Nagle mała zaczęła krzyczeć i płakać głośno i przerażliwie.
— Ona głodna — odezwał się Andermatt.
Zadzwonił na mamkę. Weszła gruba, czerwona kobieta z twarzą ludożercy o wystających zębach. Wyjęła z otwartego kaftana ciężką pierś, napęczniałą mlekiem, przypominającą wymię krowy, a gdy Krystyna zobaczyła, jak dziecko ssie, brała ją ochota porwać ją za kark i oderwać od dziecka. Był to odruch w połowie zazdrości, a w połowie odrazy.
Pani Honorat udzielała teraz mamce wskazówek, poczem ta z dzieckiem odeszła. Andermatt wyszedł również i obie kobiety zostały same.
Krystyna nie wiedziała, jak ma rozpocząć rozmowę o tem, co ogarniało całą jej duszę. Obawiała się, aby się nie okazać zbyt wzruszoną, aby nie zemdleć, nie płakać, słowem, nie zdradzić się w jakikolwiek sposób. Ale pani Honorat zaczęła sama mówić, zgoła nie zapytana. Poruszywszy wszystkie plotki, przyszła z kolei na rodzinę Oriolów.
— Są to bardzo zacni ludzie. Gdybyś pani
Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/343
Ta strona została przepisana.