Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/344

Ta strona została przepisana.

była znała matkę, tę, dzielną, szanowną matronę; ona była warta tyle, co dziesięć innych, łaskawa pani. Dziewczęta po niej dużo odzie dziczyły.
Gdy przeszła na inny temat, odezwała się Krystyna:
— Którą z nich pani woli, Ludwikę czy Karolinę?
— Co do mnie, łaskawa pani, wolę Ludwikę, którą brat pani zaślubia, jest ona rozumniejszą. Jest to kobieta porządna — ale mąż mój woli tamtę drugą, bo, wie pani, mężczyźni mają całkiem inny gust od naszego.
Krystyna milczała. Po chwili, zebrawszy się na odwagę, rzuciła jej pytanie:
— Czy brat mój często spotykał swą na rzeczoną u państwa?
— Bezwątpienia, łaskawa pani, zdaje mi się, że codziennie. Wszystko to działo się w moich oczach. Pozwalałam tym dzieciom gawędzić z sobą, wiedziałam już bowiem, co się święci. A co mi naprawdę satysfakcyę sprawiało, to to, jak — pan — Paweł zabierał się do młodszej.
Krystyna przerwała jej ledwo dosłyszalnym głosem:
— Czy on ją kocha?
— O, i jeszcze jak, łaskawa pani! W ostatnich czasach chodził, jak oszalały, a gdy następnie Włoch ten, który uciekł z córką profe-