Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/348

Ta strona została przepisana.

wino. Wino zamracza myśl, ale zapach wywołuje pijane sny. Z wonią razem wdycha się samą esencyę, czystą esencyę rzeczy i świata całego. Można kosztować kwiatów, drzew, trawy na łąkach, rozróżnia się wszystko, aż do duszy, która tkwi w starych meblach, w starych portyerach, komnatach...
Po chwili ściągnęła jej się twarz, jakgdyby była wyczerpaną. Pomału wyszła na grzbiet góry i rzekła do kogoś: „O, zanieś mnie jeszcze trochę, proszę. Chcę tu umrzeć, nie mogę już iść dalej, zanieś mnie, jak to tam na górze zrobiłeś; czy pamiętasz jeszcze, jak mnie kochałeś?“
Potem wydała okrzyk, przerażenie jakieś zamajaczyło w jej wzroku, widziała przed sobą martwe zwierzę i prosiła, aby je usunięto, nie czyniąc mu boleści.
Margrabia odezwał się cicho do zięcia:
— Przypomina sobie tego osła, któregośmy napotkali w powrocie z jakiejś wycieczki.
Wreszcie uspokoiła się i drzemała niespokojnie aż do świtu, poczem dopiero zasnęła na dobre.
Gdy się obudziła około drugiej po południu, febra jeszcze nie ustąpiła, ale była już zupełnie przytomną, a przecież myśli jej były jeszcze na półsenne, przelotne, nieokreślone. Nie mogła na poczekaniu znaleść słów, których potrzebowała, a szukanie nużyło ją. Ale po jednej