nocy przespanej czuła się znowu w pełni świadomości.
Okropne zdarzenia, które tak blisko ją dotykały, zdawały się jej być przeniesionemi w odległą przeszłość. Widziała je tak jasno, jak nigdy przedtem. To światło, które tak nagle przy szło, które na pewne istoty w pewnych okolicznościach życia spływa, ukazywało jej życie, ludzi, rzeczy, świat cały ze wszystkiem, co on niesie, tak, jak nigdy dawniej tego nie widziała.
I uczuła się zupełnie opuszczoną na świecie, jeszcze więcej opuszczoną, jak owego wieczora, kiedy zdawało się jej, że jest tak strasznie osamotnioną na świecie, gdy wróciła z przechadzki ku jezioru Tazenat do swego pokoju. Pojęła, że wszyscy ludzie, jedni obok drugich, kroczą do swego przeznaczenia, choć w rzeczywistości rzadko kiedy łączy coś dwoje ludzi. Czuła, że wskutek zdrady tego, któremu ofiarowała całe swe zaufanie, wszyscy inni ludzie już dla niej niczem więcej nie będą, jak obojętnymi towarzyszami w tej długiej, czy krótkiej życiowej wędrówce, czy ona smutną będzie, czy wesołą, jak ten dzień świtający, którego nikt nie przeczuwa.
Ogarnęła ją potem nieprzeparta chęć zobaczyć znowu swoją córkę. Zapytała o nią, a gdy dziecko przyniesiono, prosiła, aby je wyjęto z powijaków, dotąd bowiem znała tylko drobną
Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/349
Ta strona została przepisana.