Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/359

Ta strona została przepisana.

pierwszego zobaczyć. Pobiegnij pan do niej prędko i usprawiedliw mnie.
Paweł poszedł do hotelu, a serce biło mu ze wzruszenia. Po drodze spotkał margrabiego Ravenela, który się doń odezwał:
— Córka moja wstała i dziwi się, żeś pan jeszcze nie przyszedł.
Przystanął na pierwszym stopniu schodów, aby się zastanowić, co jej ma powiedzieć. Jak ona go przyjmie, czy będzie samą? A gdy mówić będzie o jego zaręczynach, co jej ma odpowiedzieć? Co ma zrobić, gdy mu pokaże swoje dziecko, jak ma się wobec tego zachować, jakie zdradzić uczucie?
Droga przez dwa pokoje, którą miał przejść, wydawała mu się nieskończoną. Czuł, że mu się w głowie mąci, obawiał się potrącić o stołki. Nie miał odwagi patrzeć na ziemię, aby oczu nie spuszczać.
Ona stała bez ruchu, nie mówiąc słowa, aż do chwili, gdy przy niej stanął. Jej prawa ręka wyciągnięta leżała na sukni, lewą oparła o brzeg kołyski, starannie zasłoniętej firankami.
W odległości trzech kroków od niej stanął, nie wiedząc, co począć. Pokojowa zamknęła za niemi drzwi, zostali sami.
Chciał jej upaść do nóg i prosić o przebaczenie, ale ona podniosła zwolna swą rękę, wyciągnęła ją do niego i rzekła poważnie: