zującego, tłómaczącego, koncentrującego wszystkie ruchy obu Oriolów.
Podwładni jego, komik Lapalme, pierwszy kochanek Petitniville i muzykanci maestra Saint-Landri, pianista Javel, gruby flecista Noiret i kontr-bas Nicordi otaczali go i słuchali. Przed nimi siedziały trzy kobiety, zasłonięte trzema parasolkami białą, różową i błękitną, które pod słońcem południa tworzyły dziwną i jaskrawą chorągiew francuską. Były to: panna Odelin, młoda aktorka, jej matka matka od lokacyi[1], jak mawiał Gontran, i kasyerka z kawiarni, zwyczajna towarzyszka tych pań. Stworzenie narodowych kolorów z parasolek było pomysłem Piotra Martel, który spostrzegłszy na początku sezonu kąpielowego błękitną i białą parasolkę u pań Odelin, dał kasyerce w prezencie różową.
Tuż obok nich zwracała na siebie uwagę i spojrzenia inna grupa, z kucharzy i kuchcików hotelowych złożona, w liczbie ośmiu, kłocących się z pomywaczami naczyń. Wszyscy oni stali, mając minę jakiegoś dziwacznego sztabu białych ułanów lub delegacyi kucharskiej, a słońce oświecało prosto ich płaskie czapeczki.
Markiz zapytał doktora Honorata:
- ↑ Dwuznacznik od „location“ — osobna kasa teatralna, gdzie się bilety kupują według wyboru naprzód.