Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/70

Ta strona została przepisana.

dziś po obiedzie opowiadał. System jego jasny, jak dzień. Dzięki jemu ja mogę zrujnować dawne stowarzyszenie, nie potrzebując go wcale kupować.
Poszli drogą, idącą lekko pod górę i prowadzącą do Châtel-Guyon.
Gontran ciągnął dalej:
— Ile razy przechodzę koło mego szwagra, słyszę zawsze w jego głowie taki sam szum, jak w salach Monte-Carlo. Jest to szum, pochodzący z dźwięku rzucanego, przesuwanego, wy granego i przegranego złota.
Andermatt przedstawiał rzeczywiście podobieństwo do jakiejś dziwnej maszyny ludzkiej, zrobionej jedynie do rachowania i manipulowania pieniędzmi. On w tej gałęzi posiadał na wet pewną specyalną kokieteryę i dumnym był z tego, że potrafi na pierwszy rzut oka oznaczyć rzeczywistą wartość każdej rzeczy. Dlatego też w każdej chwili, w każdem miejscu, gdzie się tylko znajdował, zajęty był zawsze badaniem, obracaniem czegoś, co kończyło się uwagą: to tyle a tyle kosztuje.
Żona i szwagier, wiedząc o tej manii, żartowali z niego i starali się go oszukać, podsuwając mu do ocenienia jakieś drobiazgi, a spostrzegłszy niepewność lub wahanie się, śmiali się oboje jak szaleńcy. Często bardzo, w Pa ryżu jeszcze, Gontran zatrzymywał go na ulicy