Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/81

Ta strona została przepisana.
IV.

Jak tylko dziewczęta spać poszły, obaj Oriolowie długo szeptali coś ze sobą. Podburzeni i zachęceni propozycyą p. Andermatt, radzi byli zgodzić się na nią, obawiali się jednak, aby w czemkolwiek interesu na szwank nie narazić. Jako prawowici, praktyczni chłopi, ważyli wszystko za i przeciw i nie spuszczali z uwagi tej okoliczności, że w okolicy, gdzie źródła mineralne wybuchały u podnóża wszystkich pagórków, zbyt wygórowanem żądaniem nie należałoby odpychać tak niespodziewanego amatora, tembardziej, że inny nie prędkoby się znalazł. Z tem wszystkiem obawiali się oddać mu źródło, z którego kiedyś mogło popłynąć złoto, jak mieli dobry przykład na Royal i Châtel-Guyon.
Szukali więc obaj sposobu zachęcenia kupca i w tym celu wymyślali fikcyjne oferty nieegzystujących stowarzyszeń, zgłaszających się niby do nich i tym podobne niedorzeczne kombinacye, których niezręczność sami czuli najlepiej. To im sen odbierało; rano, stary, budząc się, pytał syna, czy im źródło nie znikło. Było to zresztą rzeczą możebną: źródło mogło tak samo niespodzianie w głębi zaniknąć, jak niespodzianie wytrysnęło. Niepokojony tą myślą, przestrachem skąpca, stary zrywał się, budził Olbrzyma, który, wyciągnąwszy nogi z pod sza-