Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/85

Ta strona została przepisana.

Olbrzym rozgniewał się.
— Co pleciesz stary! Znam ja twoją chorobę, nie masz co się wykręcać. A co to robiłeś zeszłego poniedziałku w lesie Comberombe o jedenastej godzinie w nocy?
Dziad odrzekł żywo:
— To nieprawda.
Olbrzym zapalał się.
— Słuchajno, łotrze, i to nieprawda, żeś skakał przez fosę w Jean Manneret i żeś potem poszedł jarem Paulin?
Dziad protestował energicznie.
Olbrzymi Jakób, rozszalały z gniewu, wołał:
— Aaa, to nieprawda? Słuchaj więc, stary kuternogo: jak tylko cię spotkam w lesie w nocy, albo w wodzie, złapię — uważ to sobie — ja mam dłuższe nogi od twoich, przywiążę cię do drzewa i zostawię tak do rana, potem zwołam całą wieś, aby cię oglądała...
Ojciec Oriol powstrzymał gwałtowne wybuchy syna i rzekł łagodnie:
— Słuchaj, stary, ty możesz popróbować... Ja i mój Olbrzym wydrążymy ci wannę i ty będziesz się kąpać co dnia, przez miesiąc. Dam ci za to nie sto franków, jak powiedziałem, ale dwieście. Potem, uważasz, jeżeli wyzdrowiejesz po miesiącu, będziesz miał pięćset jeszcze. Uważajno dobrze: pięćset w srebrnych écus i dwieście to czyni razem siedemset. Tak więc