Strona:PL G de Maupassant Mont-Oriol.djvu/97

Ta strona została przepisana.

kowało, a obok niego mokły także kule, na których chodził.
Andermatt zachwycony powtarzał:
— Brawo! Brawo! oto jest przykład, który powinni naśladować wszyscy chorzy.
A nachylając się ku poczciwcowi, pytał:
— No, jakże się pan czujesz?
Zapytany, jakby obezwładniony gorącością wody, odrzekł:
— Zdaje się, że się tu roztopię! Niech ją licho porwie, jaka gorąca!
Stary Oriol zauważył:
— Im gorętsza, tem ci na lepsze wyjdzie.
Z poza pleców markiza odezwał się głos jakiś:
— Co to takiego?
Był to głos p. Aubry-Pasteur, który zatrzymał się, wróciwszy z codziennej wycieczki i sapał.
Andermatt wytłómaczył mu swój projekt kuracyi.
Włóczęga powtarzał ustawicznie:
— A niech ją! jaka gorąca...
Chciał wyjść z wody, prosząc, ażeby mu kto pomógł. Bankier uspokoił go, obiecawszy dopłacić jeszcze po dwadzieścia sous za każdą kąpiel.
Wszyscy otoczyli dół z wodą, w której włóczęga moczył swe ciało.
— Oto ci garnek z wodą! — zauważył jeden―