dnym wzrokiem na statki sunące po rzece. Otoczeni wokół zgiełkiem Paryża, w mieście tem ogniskującem życie całego świata, czuli się więcej odosobnieni niżeli na szczycie wieżycy, strzelającej w obłoki. I na chwilę zapomnieli istotnie, że cokolwiek prócz nich istnieje na ziemi.
Ona pierwsza odzyskała świadomość rzeczywistości i czasu.
— Może jutro znów się tutaj spotkamy? — spytała.
On zamyślił się chwilę, zakłopotany tem, czego nie śmiał otwarcie wypowiedzieć.
— I owszem... i owszem... — jąkał się. — Ale czyż nie spotkamy się nigdy gdzieindziej?... Jesteśmy tu sami, to prawda... ale lada chwila może ktoś nadejść.
— To prawda — odparła z pewnem wahaniem. — A jednak przez dwa tygodnie przynajmniej nie powinieneś się pan pokazywać, aby uwierzono, że pana niema w Paryżu. To tak ślicznie i tajemniczo, że o spotkaniach naszych nikt nie będzie wiedział. Skutkiem tego nie mogę teraz przyjmować pana u siebie. Nie widzę zatem...
Czując, że się rumieni, przerwał Mariolle:
— Ja także nie mogę prosić pani o przyjście do mnie. Czy nie możnaby jednak obmyśleć innego sposobu, innego miejsca?...
Nie zdziwiła się ani oburzyła, będąc kobietą
Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/109
Ta strona została przepisana.