swego salonu, podczas owych dni pełnych niewypowiedzianej szczęśliwości, to dlatego jedynie, aby odwrócić uwagę publiczną i zabezpieczyć łączące ich węzły. Skąd więc ten głęboki smutek, który wkradł mu się do serca? Skąd? Ach! Stąd jedynie, iż łudził się dotychczas, że ona w zupełności do niego należy, a teraz nagle odgadł, że nigdy nie zdoła objąć w wyłączne posiadanie kobiety, należącej do całego świata.
Wiedział zresztą dobrze, że całe życie jest mniej więcej takie i dotąd się z tem godził, ukrywając niezadowolenie z połowicznego zaspokojenia pragnień płynące, pod dobrowolnem odcinaniem się od świata. Tym razem jednak mniemał, że posiądzie wreszcie ową „pełnię“, która na tym świecie nie istnieje.
Wieczór miał melancholijny; starał się jednak rozmyślaniami nad przyczyną smutku osłabić tłoczący go ciężar.
Przywykły do zdawania sobie sprawy z natury Wszystkich stanów psychicznych, usiłował wyśledzić przyczynę tego nowego smutku, co tylko wzmagało jego niepokoje. Rozwiewały się i znów wracały, niby podmuchy wiatru mroźnego, przejmując go uczuciem bólu, zrazu słabego, nieznacznego ale złowróżbnego, jak owe bóle newralgiczne, spowodowane niejednokrotnie przeciągiem, a zapowiadające gwałtowne ataki nerwowe.
Zrozumiał, że staje się zazdrosnym, nie jak egzaltowany kochanek, lecz jak samiec żądny
Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/135
Ta strona została przepisana.