wyłącznego posiadania. Dopóki nie widział jej w otoczeniu innych mężczyzn, nie zdawał sobie sprawy z tej namiętności, a nawet przewidując ją poniekąd, mniemał, iż ujawni się ona w sposób całkiem inny. Teraz jednak dowiedziawszy się, że w ciągu tych kilku dni tajemnych schadzek i pierwszych uścisków — okresu, który powinien był wzbudzić w niej chęć odosobnienia i płomiennych wzruszeń więcej nawet niż przedtem bawiła się płochą kokieterją, tem szafowaniem samą sobą na korzyść pierwszego lepszego, uczuł, że zazdrość pali mu ciało raczej niż duszę — nie ta zazdrość nieokreślona, niby trawiąca gorączka, lecz całkiem konkretna nieufność do niej.
Z początku była to nieufność mimowiedna, niewiara tkwiąca raczej we krwi niż w umyśle, fizyczne niemal niezadowolenie człowieka, wątpiącego o wierności towarzyszki. Po wątpieniach nastąpiły podejrzenia.
W gruncie rzeczy kimże on był dla niej? Pierwszym czy też dziesiątym kochankiem? Następcą bezpośrednim pana de Burne? czy też Lamarthe’a, Massivala, Jerzego de Maltry? lub może poprzednikiem hrabiego von Bernhaus?... Co wiedział o niej? Że jest prześliczna, elegantsza od innych, inteligentna, dowcipna, ale zmienna, niestała, zniechęcająca się szybko, zajęta nadewszystko sobą i niepowściągliwa kokietka. Miałaż przed nim jednego, a może kilku kochanków?
Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/136
Ta strona została przepisana.