uprzejma i strojna niewolnica. Pomiędzy przyjaciółmi owego despoty zaajdowało się wielu artystów, których pani de Burne przyjmowała z ciekawością, słuchała bardzo chętnie, nie śmiejąc nigdy okazać, że ich ocenia i rozumie.
Po ukończonym okresie żałoby, zaprosiła kilku z nich na obiad. Dwaj wymówili się; trzej inni, przyjąwszy zaproszenie, ujrzeli się ze zdziwieniem wobec młodej, czarującej kobiety o wrażliwej duszy, która z wdzięcznym uśmiechem, zapewniała ich, z jaką przyjemnością przyjmowała ich niegdyś u siebie.
Tak więc, stopniowo zgromadziwszy kilkunastu dawnych znajomych, którzy jej wpierw nie doceniali, wdowa ta i kobieta niezależna, lecz pragnąca zostać uczciwą, zaczęła przyjmować u siebie wszystkich prawie wybitniejszych mężczyzn Paryża i kilka tylko kobiet.
Ci, z którymi najdawniejsze łączyły ją stosunki, stali się jej przyjaciółmi, przyciągali innych, nadając domowi jej pozór małego dworu, do którego każdy wnosić musiał bądź wartość osobistą, bądź też nazwisko, bo kilka szumnych tytułów łączyło się tu z tłumem inteligencji.
Ojciec jej, pan de Pradon, mieszkający o piętro niżej, odgrywał rolę opiekuna. Dowcipny, elegancki staruszek, po rycersku nadskakujący córce, prezydował zawsze na czwartkowych obiadach, o których wkrótce mówić zaczęto w całym Paryżu, Prośby o przedstawienie się i uzy-
Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/14
Ta strona została przepisana.