Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/157

Ta strona została przepisana.

biły się na twarzy, że pani de Burne spytała nareszcie:
— Co ci jest? Od jakiegoś czasu zmizerniałeś i zmieniłeś się ogromnie.
— Zanadto cię kocham odrzekł.
— Nie można nigdy kochać zanadto — odparła, spoglądając na niego z wdzięcznością.
— I ty mi to powiadasz?
— Naturalnie.
— Czyż nie widzisz, że umieram z miłości nieodwzajemnionej?
— Po pierwsze, nie kochasz mnie bez wzajemności. Po drugie nikt jeszcze z tego nie umarł. Po trzecie wreszcie, wszyscy moi przyjaciele są o ciebie zazdrośni, co dowodzi, że nie najgorzej się z tobą obchodzę.
— Nie rozumiesz mnie! zawołał, ujmując jej rękę.
— Przeciwnie, rozumiem cię doskonale.
— Czyż nie słyszysz, z jaką rozpaczą odwołuję się do twego serca?
— I owszem, słyszę, ale...
— Ale?
— Sprawia mi przykrość, bo cię bardzo kocham.
— A zatem?
— A zatem, ty ciągle wołasz: „Bądź taką jak ja, myśl, czuj, wyrażaj się jak ja“. Ależ ja nie mogę, mój drogi przyjacielu. Jestem jaką jestem. Musisz mnie wziąść taką, jaką Bóg mnie stwo-